Dlaczego na zajęciach logopedycznych dziecko ćwiczy ręce zamiast buzi?

To pytanie pojawia się dość często. Rodzice przychodzą z dzieckiem na zajęcia logopedyczne, spodziewając się ćwiczeń „mowy” – powtarzania głosek, naśladowania dźwięków, pracy z językiem i wargami. Tymczasem dziecko… nawleka koraliki, bawi się plasteliną, przesypuje groch z miseczki do miseczki, a czasem nawet chodzi po linii na podłodze.
Czy to na pewno logopedia?
Wiele dzieci, które mają opóźniony rozwój mowy lub trudności artykulacyjne, ma też tzw. obniżone lub wzmożone napięcie mięśniowe, problemy z koordynacją ręka–oko, z planowaniem ruchu czy czuciem własnego ciała w przestrzeni. Czasem te trudności są ledwo zauważalne w codziennym funkcjonowaniu, ale znacząco wpływają na to, jak dziecko używa swojego ciała – w tym również narządów mowy.
Dlatego podczas zajęć logopedycznych często ćwiczymy dłonie i palce. Zabawy manualne, ugniatanie, chwytanie, przekładanie drobnych przedmiotów – to wszystko wspiera rozwój tzw. małej motoryki, która jest ściśle powiązana z motoryką narządów artykulacyjnych. Mówiąc prościej – sprawniejsze palce to często sprawniejszy język i lepsza kontrola nad mową.
Ćwiczenia z zakresu motoryki dużej – jak skakanie, czołganie się, balansowanie – z kolei pomagają dziecku lepiej poczuć swoje ciało, wyregulować napięcie i zwiększyć koncentrację. Dzięki temu łatwiej jest mu potem skupić się na zadaniach wymagających precyzji – jak np. prawidłowa artykulacja głosek.
Logopedia to coś znacznie więcej niż tylko „powtarzanie słów”. To wspieranie całego rozwoju dziecka – z myślą o tym, żeby mowa mogła pojawić się naturalnie, swobodnie i w pełni możliwości, jakie ma dziecko. A czasem pierwszym krokiem do poprawnego „s” lub „r” jest właśnie… zabawa rączkami.




